Pogoniłam dziada.
Z jednej strony bardzo się z tego cieszę, ale z drugiej nie mogę pojąć dlaczego jeszcze raz otworzyłam mu drzwi do swojego życia.
Nie zdążył na szczęście na dobre się rozgościć, bo w porę zapaliła mi się czerwona żaróweczka w głowie i z dnia na dzień zaczęłam dostrzegać w nim to czego nie widziałam wcześniej.
Być może kobiety przed 30stką ślepo wierzą w to co słyszą. Albo słyszą tylko to co chcą słyszeć. Albo za wszelką cenę trzymają się gościa, który wmawia im, że kocha choć tak naprawdę wysysa z nich całą energię.
Nie wiem co tym razem chciał osiągnąć i po co się do mnie zbliżyć, ale na moje szczęście już się nie dowiem.
Znów zaczął mnie osaczać. No bo rozumiem wysłać wiadomość z pytaniem o samopoczucie (raz na jakiś czas), ale te niezapowiedziane odwiedziny w pracy zaczęły mi przypominać dawne czasy. A już przyjazd do tejże pracy w dzień sylwestra z życzeniami i butelką szampana w prezencie to już zdecydowanie zbyt wiele.
Po tym sylwestrze właśnie postanowiłam przymknąć te drzwi, które zupełnie niepotrzebnie na nowo przed nim otworzyłam. A kiedy w lutym wybuchła wojna i usłyszałam jego pierdolamento level złote klamki to tymi drzwiami postanowiłam już mu przed nosem trzasnąć. Na odchodne - co jest zgodne z prawdą zresztą - nazwałam go ignorantem i dodałam, że szkoda mi na niego prądu. Później rzuciłam w jego stronę banem na Twitterze więc teraz już na żadnych social mediach nie będzie mnie psychicznie dręczył. A jeśli jeszcze kiedykolwiek zjawi się w pobliżu to całkiem serio powiem mu, żeby wypier....
Nie chcę tego gościa w swoim życiu. Nie mam ochoty na toksyczne relacje. Amen.
A co do relacji z innymi - Ewa od 1 stycznia się do mnie nie odzywa. I żebym jeszcze zrobiła jej coś złego to bym rozumiała. Ale nie rozumiem. I w dodatku jest mi przykro. No ale ja już rękę raz wyciągnęłam. Poczułam się jednak odepchnięta. Trudno. But sorry, ale ja nie jestem ze skały i swoje uczucia też mam.
Szkoda tylko, że nie bardzo wiem jak o nich mówić.